Zakładka „Bohaterowie” jest w budowie, tak samo jak „O nas”.
Witamy Cię, drogi Czytelniku, w naszych skromnych progach. Blog jest na podstawie mangi i anime, jednak to tylko inspiracje, więc nawet jeśli nie lubisz M&A, spokojnie możesz zostać i przeczytać choć kawałek, bo wszystko jest ładnie wytłumaczone w zakładce.
Mamy nadzieję, że rozdział pierwszy, wprowadzenie do całej historii, Ci się spodoba i nie będziesz zawiedziony. Jeśli przeczytałeś, drogi Czytelniku, byłoby nam niezmiernie miło, gdybyś wyraził swoją opinię w komentarzu. Dla Ciebie to dosłownie kwestia paru minut. Nie wymagamy jakichś epickich komentarzy o długości pięciu tysięcy znaków, ale daj nam znać, że wpis Ci się podobał/ nie podobał. Każdą konstruktywną krytykę bierzemy na klatę, a pochwały do serca.
Cóż, nie zostaje nam nic innego, jak życzyć Ci miłej lektury!
Will&Emi
1. Demon na warcie
Księżyc w pełni raz po raz prześwitywał przez chmury, sprawiając, że świat tonął w srebrzystym blasku. Liście drzew szumiały na zimnym wietrze, gdzieś w oddali wyły wilki. Nocny ptak zerwał się z gałęzi w pobliskim lesie. Ciemne kształty odległego miasta niewyraźnie odcinały się od horyzontu.
Nicodemus Vilnius stał nieruchomo na dachu samotnego domostwa na brzegu niewielkiego strumyka i czekał, wpatrując się w księżyc. Swoją Kosę Śmierci położył obok siebie na dachówkach.
Kiedy zegar wybił pierwszą w nocy, mężczyzna poruszył się. Z wewnętrznej kieszeni czarnej skórzanej kurtki wyjął niewielki notatnik. Otworzył go i przeczytał ostatni wpis.
Martha Northcave, 66 lat, zamieszkała w samotnym domku w połowie drogi z West Capture do Birnighton. Zmarła 21 listopada 2013 r. o godzinie 1:04 czasu uniwersalnego na skutek przewlekłej choroby serca.
Z drugiej kieszeni wyciągnął staromodny, drogi zegarek na łańcuszku. Otworzył go i zerknął na tarczę.
— Pierwsza zero dwa — powiedział do siebie mężczyzna. Podniósł się z dachówek i zabrał swoją piłę mechaniczną. Sam ją zaprojektował, z tego powodu był bardzo z siebie dumny. Zeskoczył, miękko lądując na pokrytej rosą trawie. — Pierwsza zero trzy.
Wstał i sprawdził, czy Kosa Śmierci działa jak należy.
— Pierwsza zero cztery.
Nicodemus bezceremonialnie kopnął w drzwi, które wypadły z zawiasów. „Cóż, ta siła jeden ze skutków ubocznych bycia shinigami. Chociaż wcale nie jest nieprzyjemny”, pomyślał i wszedł do domu. Był skromnie urządzony, tapeta miejscami odpadała od ściany. Vilnius nie przyglądał się dokładnie miejscu swojej pracy, chciał mieć już robotę za sobą. Przeszedł do sypialni Marthy Northcave.
Kobieta leżała pod grubą kołdrą, spod pościeli widać było tylko bladą, pulchną twarz. Siwe włosy rozsypane były po poduszce
Nicodem wiedział, że była już martwa, bo nie słyszał bicia jej serca, które przy wyostrzonym zmyśle słuchu boga śmierci było jak głośne tykanie zegara. Mężczyzna odrzucił kołdrę z ciała. Koszula nocna była przepocona, ale nie przejmował się tym. Uruchomił piłę i wbił ją głęboko w sporych rozmiarów pierś kobiety, bryzgając naokoło krwią.
Z rany wyleciały wstęgi filmowego nagrania.
Martha jako dziecko bije się z siostrą. Martha jako nastolatka pali papierosy. Martha jako młoda kobieta, pracująca w barze. Martha jako trzydziestolatka, na ślubnym kobiercu. Martha z dwójką dzieci, Martha z dorosłymi już dziećmi, Martha z wnuczkiem. Martha na pogrzebie swojego męża.
Całe życie kobiety stanęło przed oczami Nicodemusa. Shinigami szybko, ale dokładnie przejrzał nagranie z żywota Marthy Northcave. Uznawszy, że kobieta nie przyda się światu, znów uruchomił Kosę Śmierci i ponownie wbił ją w ciało. Film się urwał, a dusza zmarłej odeszła w pokoju na drugi świat.
— Ciekawa jestem, kiedy wyprawią jej pogrzeb — odezwał się ktoś za plecami Vilniusa.
— Ja też. Mieszkała tu samotnie, więc możliwe, że jeszcze trochę tu poleży — odparł shinigami.
— Może my ją pochowamy? — spytała nowo przybyła kobieta.
Nicodemus wyciągnął piłę z piersi Marthy i odwrócił się do osoby stojącej w drzwiach. Wyszedł na zewnątrz, zabierając ze sobą zakrwawiona Kosę. Usiadł na progu domu, z kieszeni wyciągnął paczkę chusteczek higienicznych i zaczął czyścić narzędzie.
— To już nie należy do naszych obowiązków. My tylko odsyłamy dusze na tamten świat — powiedział Nicodemus.
— Ale... — kobieta próbowała prostestować.
— Siostrzyczko, czego cię uczyli? Ciało to tylko skorupa, wszystko, co ważne, znajduje się w środku. To, co było w środku, już odesłałem. Poza tym ta kobieta nie była dla ciebie nikim szczególnym, dlaczego chcesz ją pogrzebać?
Siostra Nicodema przysiadła obok niego. Byli do siebie niepodobni — ona miała jasne, elegancko pokręcone włosy, a jego splątane ciemne kosmyki rosły w każdym kierunku. On wysoki, atletycznie zbudowany, o ostrych rysach twarzy, ona niziutka, drobna, delikatna. Jednak oboje mieli takie same oczy. Żółto-zielone tęczówki, okolone gęstymi rzęsami. Nosili okulary, oboje byli tak samo skrupulatni i dokładni, co czyniło z rodzeństwa jednych z najlepszych shinigami.
— No bo... — zawahała się.
— Nie musisz odpowiadać, Ann. Skończyłaś robotę na dziś? — spytał Nicodem.
Annika pokiwała głową. Nastała chwila milczenia, podczas której dziewczyna wpatrywała się w księżyc, a mężczyzna kończył polerować swoją Kosę Śmierci. Kiedy skończył, podniósł się z miejsca i w niespotykanym wśród ludzi tempie pobiegł w stronę miasta. Annika poszła w jego ślady.
***
Tymczasem dziesięć kilometrów od miejsca, gdzie pracował shinigami Nicodemus Vilnius, pewien demon przechadzał się wąskimi uliczkami West Capture, nudząc się okropnie. Usiadłwszy na progu jakiejś kamienicy, wyciągnął długie nogi przed siebie i wpatrzył się w niebo. Pełna tarcza księżyca rozświetlała mroki tego niewielkiego miasteczka, a obłoki mgły niczym węże pełzały po asfalcie. Było cicho, jedynie od czasu do czasu szczeknął pies lub kot miauknął.
Bezpański demon nazywał się Christopher Amarensis i aktualnie poszukiwał duszy do pożarcia, ale jak na złość nikt nie chciał zawrzeć kontraktu, na mocy którego mógłby się pożywić. Christopher może i był cholernie leniwy, ale głód tak go zżerał, że teraz był gotów podjąć się jakiejkolwiek pracy. Jeszcze raz pomyślał o przeniesieniu się do innego miasta, na przykład do Londynu. Takie miejsca były lepiej strzeżone przez shinigamich, ale zdruzgotanych dusz było pod dostatkiem.
Christopher myślał i myślał, wpatrując się w gwiazdy. W takim stanie wyglądał jak anioł — kruczoczarne włosy, lśniące w księżycowym blasku, ciemnobłękitne oczy z nikłymi ognikami, zmarszczone czoło, proste brwi, delikatne rysy twarzy. Nic bardziej mylnego. Demony były takie piękne właśnie po to, by wabić swoje ofiary. Mimo swojego beznadziejnego położenia był ubrany schludnie i bogato, w błękitną koszulę, czarną skórzaną kurtkę i modne spodnie znanej marki. Jego tenisówki, pomimo dość długiego używania, badal wyglądały jak nowe, a biała apaszka na szyi nie miała ani jednej plamki.
Kiedy Amarensis obserwował nieboskłon, na końcu uliczki znalazło się dziecko. Dziewczynka miała około ośmiu lat, choć ze swoim wzrostem mogła mieć co najmniej dziesięć. Widać było, że pochodziła z dobrego domu. Elegancki płaszczyk przykrywał szczupłe ciałko, rudoblond pukle spadały kaskadą na ramiona. Dziewczynka zauważyła Christophera i nieśmiało podeszła do nieznajomego.
Dopiero kiedy mała znajdowała się tuż przy nim, demon zwrócił ku niej swoje błękitne oczy. Głód nasilił się. Niewinna duszyczka ośmiolatki tak go kusiła, że mógłby się na nią rzucić choćby tu i teraz. Powstrzymywał się ostatkiem woli. Był taki głodny... Dziewczynka spojrzała na niego dużymi zielonymi oczyma spod rzęs.
— Proszę pana... — odezwała się nieśmiało. — Proszę pana...
— Słucham, mała dziewczynko? — odparł Christopher. Paliło w żołądku, w przełyku, ogień sięgał już jego gardła.
— Zgubiłam się... Wie pan, gdzie jest Divon Alley?
— Owszem, wiem — Christopher już wyciągał ramię, by przyciągnąć dziecko do siebie, ale coś go powstrzymało. Nie było miło spożywać posiłek na ulicy. — W ogóle takie małe dziewczynki jak panienka już powinny dawno spać w swoich domach, nie sądzisz? Nie jest bezpiecznie samej włóczyć się w środku nocy po mieście. Różne stwory chodzą po tym świecie.
— Nie boję się żadnych potworów! — zapewniła dziewczynka, butnie patrząc Christopherowi prosto w oczy. Jej nieśmiałość nagle gdzieś się zgubiła. — Ciocia mówi, że potworów nie ma!
— Obie kiedyś zostaniecie zjedzone przez demona — ostrzegł ją Amarensis i wstał z progu.
— Czyli zaprowadzi mnie pan na Divon Alley?
— Jeśli takie jest panienki życzenie, z chęcią zaoferuję ci pomocną dłoń, ale będziesz mi musiała zapłacić.
— Bardzo pana proszę — Uśmiechnęła się, pokazując nierówne ząbki.
Czarnowłosy, po chwili wahania, ruszył w prawo, a małolata potruchtała za nim. Szedł pewnie, stanowczo, acz cicho stawiając kroki. Wiedział, dokąd zmierza. W pobliżu Furton Street było miejsce wprost idealne do spożycia posiłku.
— Tak w ogóle co taka mała panna robi poza domem o pierwszej w nocy? — Christopher zajął ją rozmową, aby dziewczynka nie zorientowała się, że nie idą na Divon Alley.
— Nie jestem małą panną! Nazywam się Angelina! — prychnęła ruda. — Prawdę mówiąc, wymknęłam się z domu. Założyłam się z Harry'm, że odwiedzę go w nocy, więc musiałam, bo inaczej chłopcy by się ze mnie wyśmiewali!
— Rozumiem — Christopher pokiwał głową. — Zakład to bardzo ważna rzecz.
— A pan kim jest? — zaciekawiła się ofiara demona.
— Nazywam się Charles. Jestem lekarzem — skłamał gładko. Chyba wypadł przekonująco, bo Angelina przytaknęła mu, nie pytając o szczegóły.
— Już prawie jesteśmy — wprowadził dziewczynkę do ciemnego zaułka, przepuszczając ją przodem.
Miejsce istotnie było przyjemne. Po jednej stronie zadbana kamienica, po drugiej równie miły budynek z antykwariatem. Ceglane ściany znajdowały się na tyle daleko od siebie, żeby wygodnie zmieściła się tam pomalowana na zielono ławka i drewniany stolik, lecz na tyle blisko, aby zapewnić sobie prywatność. Ktoś się ładnie urządził, a Amarensis z tego korzystał. Wysokie ściany w ciągu dnia chroniły zaułek od bezlitosnego słońca. Lepszego miejsca w tym mieście demon nie mógł sobie wymarzyć. Zaułek kończył się trzymetrowym murem, więc dziecko było w potrzasku.
— Charles? To na pewno tutaj? — Angelina była niepewna. — Nie wydaje mi się, żeby...
— Zamknij się i idź! — warknął na nią mężczyzna. Głód odbierał mu kontrolę nad sobą. Nawet gdyby chciał, nie mógłby się teraz powstrzymać.
Mała Angelina była przerażona. Skamieniała ze strachu. Christopher tracił cierpliwość.
— P... Panie Char... Charles? — wyjąkała. Amarensis wziął głęboki oddech, podniósł dziewczynkę i usadził na zielonej ławce. Ani śmiała się poruszyć. Czuł od niej woń czystego strachu, ten przyjemny zapach, drażniący nozdrza nadnaturalnego. Zbliżył swoją twarz do buzi dziecka. Jego usta już odnalazły jej malinowe wargi, już cieszyły się smakiem posiłku.
— Nie jesteś w stanie się pohamować, kiedy zżera cię to uczucie, prawda? — spytał męski głos za nim.
Demon, nic nie robiąc sobie z człowieka, dosłownie przyssał się do Angeliny. Napawał się słodkim smakiem duszy tej małolaty, czując, jak głód maleje, ogień we wnętrznościach niknie, a zastępuje go uczucie tryumfu i sytości. Dopiero gdy zaspokoił potrzebę, odwrócił się do przybysza.
— Niegrzecznie jest przeszkadzać komuś w jedzeniu, wiesz, Silvester?
Jedna z Was byłan u mnie, kentując pierwszy rozdział i kalendarz. Nie wiem, na ile szcxerze, a na ile dla reklamy xD. No i weszłam sibie tutaj, żeby zobaczyć, o co chodzi. Ale nie mogę się dowiedzieć, bo szablon na telefon macie taki ciemny, że nie jestem w stanie niczego odczytać. Zmieńcie to, jeśli możecie, bo właściwie jestem ciekawa, jak idzie Wam pisanie :P.
OdpowiedzUsuńJuż zmienione! Bardzo dziękuję za zwrócenie uwagi. To, co dla moich oczu jest jasne, dla innych może być zbyt ciemne :P
UsuńKalendarz naprawd3 mi się podobał, a jak będę miała czas w najbliższych dniach, to nadrobię Twój blog ^^
Dzięki za zmianę :). Ja mam jakieś, dziwaczne nieco, problemy ze wzrokiem i zwyczajnie mi się błąkał. Teraz jest elegancko :D. Jutro wezmę się za czytanie (znaczy dziś, ale później, bo jest 1 w nocy xD).
UsuńW takim razie cieszę się, że kalendarze przypadły Ci do gustu. Planuję zrobić jeszcze jakieś inne rzeczy, kiedy pozwoli mi na to czas, więc śledź, bo może i nowe grafiki Ci się spodobają :D.
Okay. Jestem! W końcu się udało. Wybacz, że to trwało tak długo - ostatnio zaczełam oglądać po raz kolejny House'a i zaniedbuję całe swoje życie xD. Ni dobra, do rzeczy.
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę miło zaskoczona. Rzadko trafiam w Internecie na coś, do czytania czego się nie zmuszam i nie przelatuję wzrokiem, skupiając się jedynie na jakichś konkretach. Tu było inaczej. W prawdzie wypadałoby rozwiną i zabarwić niektóre opisy, popracować nad różnorodnością zdań (zbyt wiele krótkich zdań pod rząd sprawia, że tekst wydaje się monotonny, nawet gtby był niesamowicie ciekawy).
Brakuje wcięć w akapitach, ale są półpauzy - też rzadko to widuję... (nie mówię o komentarzach - tutaj sama używam dywizów, bo nie mam półpauzy w znakach na telefonie -_-)
Było też trochę błędów stylidtycznych. Zakładając, że to narracja trzecioosobowa - a na taką mi to wygląda - używanie słów z języka potocznego (np. Małolata) jest błędem. Ale nie ma tego wiele. Gramatyka, ortografia, ba - nawet interpunkcja: wszystko trzyma się kupy. Jest dobrze.
Woem, że to brzmi jak pocisk, ale taki mam styl komentowania. Mam nadzieję, że się nie zraziłaś (zraziłyście?) I dobrniesz/dobrniecie do końca komentarza.
Są dwie reczy, na które muszę zwrócić uwagę:
1. "Elegancki płaszczyk przykrywał szczupłe ciałko, rudoblond pukle spadały kaskadą na ramiona. " - Niby wszystko jest w porządku, a jednak określenie "ciałko" w kontekście ośmiolatki mi się gryzie, za bardzo zaciąga pedofilią; druga rzecz: rudoblond - co to w ogóle jest za potworek? XD nie ma czegoś tskiego, a nawet jeśli jest, to nie wskazane w opowiadaniach.
2. Ośmioletnia dziewczynka w xxi wieki nie powiedziałaby "prawdę mówiąc", nie ma szans. No po prostu nie xD. Prędzej usłyszymy na ulicy z ust tskiego gnojka jakąś siarczystą kurwa niźli zacytowaną wypowiedź.
To teraz pochwała:
Podoba mi się klimat. Czuć Kurosza, a jednocześnie to jest bardzo świeże. Właściwie jest tylko osadzone w uniwersum (wiem, że tak miało być xD) i szczerze mówiąc trochę się obawiałam, ale miło się rozczarowałak. Jest mrocznie i tajemniczo, ale nie do przesady. Co dziwne, jestem ciekawa, co będzie dalej, a nawet Sebusia tutaj nie ma - no to już jest coś naprawdę niespotykanego. Bo ja nie czytam. Nie lubię, męczy mnie to, nidzi, zbytnio skupiam się na formie i zaciera mi się treść i naprawdę bardzo rzadko czytam cokolwiek, co jest utworem literackim. Także duży plus.
Następny komentarz zalewne jutro, bo jak wspomniałam, generalnie czytanie nie jest dla mnie i nie mogę nadużywać. Ale ba pewno wpadnę się przekonać, o czym właściwie będzie to opowiadanie.
Przepraszam za błędy, ale komentsrz długi, a boję się, że mi się skasuje podczas poprawiania - wyedy już bym nie pisała drugi raz, za duży dół. Także wybaczcie i do zobaczenia w koleknym rozdziale :*.
Arigatou goizamasu za komentarz, szlachetna Nami! Znam ten ból przy komentarzach, często mi się to zdarza :(
UsuńDziękujemy bardzo za wytknięcie nam błędów (bo jest nas tu dwójka, ja i mój „brat” Will, którego z czystego lenistwa będę nazywać Willem :P), na pewno je poprawimy (kiedyśtam). Wcięcia w akapitach miały być, ale jakoś się nie pojawiają... Muszę znów pogrzebać w CSS... Ech... Co do półpauz, jestem/byłam i w niedalekiej (mam nadzieję) przyszłości będę dumną posiadaczką aplikacji „Emoji Keyboard”. Bardzo fajna, bo jest tam dużo znaków, których normalnie w telefonie się nie znajdzie ;)
Cieszymy się z pochwały ^^ To dużo dla mnie znaczy. To moje drugie opowiadanie autorskie, ale tym razem jest z przemyślaną fabułą. I jeseśmy zaszczyceni, że Cię zainteresowaliśmy.
Cóż, będziemy czekać! :D
Baj! :*
Heques i Will, który stoi nade mną i czyta, co piszę :P
Co za dużo, to niezdrowo, również jeśli chodzi o komentarze. Jeszcze się rozleniwimy i co wtedy? *zmartwiony*
UsuńWill
Dzień dobry. :)
OdpowiedzUsuńU mnie Anioł Śmierci (którego Lena nazywa kosiarzem bez kosy), czytałam co dopiero opowiadanie o ponurym żniwiarzu, a tu znowu podobna tematyka. Ale ja się cieszę. To moje klimaty.
Zacznijmy do kwestii czysto technicznej. Dla własnego dobra wyjustuj tekst i porób wcięcia akapitowe (to wielu odstrasza).
Czytałam zakładki, bo z żadnym anime ani mangą nigdy nie miałam do czynienia. Jak coś pokręcę, to przepraszam. Moja pięta achillesowa: nie umiem zapamiętywać imion i innych nazw własnych. Totalnie.
Kosa Śmierci, mhm... Byle było dużo mroku. Że jak? Piła w serce? Wstęgi nagrania? To było genialne. Byle więcej podobnych smaczków. Oryginalne przeglądanie wspomnień. Muszę więcej poczytać o tych shinigami (napisałam tylko dlatego że mam w adresie, inaczej byłby problem, heh). Nie ma to jak przejście do drugiego świata w atmosferze pokoju i błogiej ciszy...
Chusteczki higieniczne chyba nie są najlepsze do czyszczenia kosy... Ale co ja tam wiem, kosy nawet w ręce nigdy nie miałam. Taki ze mnie shinigami jak primabalerina.
Mocna końcówka. Szkoda Angeliny. (Pan Charles) chyba nie chciał zrobić jej krzywdy... Jeszcze ten Silvester... Mhm...
Miłego. Do następnego.
_________________________
kot-z-maslem.blogspot.com
Cześć!
UsuńNawet nie wiesz, ile radochy przyniósł mi Twój komentarz! Jej, tak się cieszę! Cieszę się, że trafiłam w Twój gust! =^.^=
Dziękuję za powiadomienie mnie o akapitach. Zupełnie nie wiem, co się z nimi stało. Wszystko justowałam i robiłam akapity w CSS, jak to możliwe, żeby się zepsuło? No cóż, jeszcze raz dziękuję i w najbliższym czasie to poprawię!
Swoją przypadłością się nie przejmuj, jestem wyrozumiała, ale kompletnie nie trawię, kiedy szanowna Ałtoreczka bloga nie ma pojęcia, że istnieją słowniki. Kiedy widzę takie opowiadanie, to mnie krew zalewa, mam ochotę taką bloggerkę udusić, wrzucić do rosołu i zjeść. Zazwyczaj jestem wtedy bardzo (jak na mnie) wredna: piszę komentarz w stylu: „Weź zainwestuj w betę, bo tego się nie da czytać” i już więcej nie wchodzę na tego bloga, bobym chyba traumę przeżyła, kiedy znów zobaczyłabym te błędy...
Piła i nagrania prosto z anime, w końcu choć trochę kanonu musi być, prawda? Tak, cisza i spokój, bo, jak w późniejszych rozdziałach wspomnę, ludzie nie są świadomi obecności Żniwiarzy. Nie widzą, nie słyszą... Lepiej nie widzieć tego, kto zwiastuje śmierć.
Chusteczki, prawda, nie najlepszy pomysł, no ale chciałam pokazać, że Nicodem dba o swój sprzęt. W końcu to wzorowy shinigami.
Uwierz mi, że Christopher (albo Charles, jak kto woli), chciał zrobić jej krzywdę. W końcu to demon. Ma zupełnie inne pojęcie moralności, a poza tym jak przystało na wysłannika piekieł, nie dba o swoje ofiary. Dla niego Angelina była tylko smaczną przekąską. Tak jak dla Ciebie mleczna kanapka :)
Jako że Twój blog ma (zaledwie) 16 rozdziałów (tak, zdążyłam zerknąć!), myślę, że do świąt powinnam go nadrobić (mam jeszcze tyyyyle do przeczytania...) i od Nowego Roku będę czytać na bieżąco. Spodziewaj się mnie u siebie w najbliższym tygodniu!
Dziękuję, również życzę miłego dnia! Pozdrowionka!
Dravelia
Ja tu też powinnam niedługo wpaść i przeczytać resztę.
UsuńBędę czekać :D
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńpowoli zaczynam czytać...
już och tak, spodobało mi się bardzo, poznaliśmy kilka ciekawych postaci...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cześć,
OdpowiedzUsuńzawsze ciężko zostawić mi pierwszy komentarz, choć później to już jakoś idzie, bo i wątki się rozwijają, coś z czymś się zaplata, a ja wtedy mogę puścić wodze fantazji i mojego gdybania ^^ Więc od razu przepraszam, jeśli komentarz wyjdzie dziwnie...
Piła mechaniczna u Żniwiarza zamiast starej, wyszczerbionej kosy? Tak, zdecydowanie w stylu anime :D Może jaką ogromną i uzależnioną fanką nie jestem, ale niektóre lubię, a szczególnie te z demonami przypadają mi do gustu, a tu demony są, więc wielki plus.
Widać, że dla Nicodemusa, to tylko praca; obowiązek, do którego nie podchodzi w sposób emocjonalny. Na pewno tak jest proście, szczególnie że gdy zabiera x dusz i przy każdej miałby, nie wiem... płakać? To z pewnością by zwariował. Za to jego siostra, chyba podchodzi do tematu bardziej „uczuciowo” albo sprawia takie pozory, bo w sumie to ona chciała pochować Marthę.
Na obecną chwilę, to i tak najbardziej interesuje mnie demon. Oczywiście śmiechłam z tej białej apaszki, no ale anime. Oni tak mają, co i tak na moją wyobraźnie podziało, jak podziałało.
W ogóle skoro był na takim głodzie, to i tak szok, że gdzieś ją jeszcze zaprowadził, a nie rzucił się od razu, żeby pożreć.
Na tą chwilę z mojej strony to chyba tyle... No i zobaczę co tam dalej :)
Hejka,
OdpowiedzUsuńbardzo spodobało mi się opowiadanie, poznaliśmy kilka ciekawych postaci ;)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
prawnik rzeszow za darmo
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo podoba mi się opowiadanie, poznaliśmy kilka interesujących postaci ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza