poniedziałek, 19 grudnia 2016

16. Wyznania o północy

Dobry!
Generalnie świąt nie lubię i polubić nie mam w planach. Z jakiego powodu? Z tego samego, dla którego nie przepadam za swoimi urodzinami. Rozpisywać dzisiaj się o tym nie zamierzam, nie mam weny na takie rozmyślania.
Ogólnie nie mam weny, by pisać to wprowadzenie, więc jeszcze kilka słów i zostawiam was sam na sam z rozdziałem. W tym tygodniu pobiłam rekord napisanych fanfiction. Razem będzie to 13 stron Worda, a opowiadań jest pięć, w tym jedno drabble i jedno pięciostronicowe. Dwóch na Wattpadzie publikować na pewno nie zamierzam, więc jeśli ktoś chciałby poczytać, to niech da znać, najlepiej przez pocztę (adres jest w zakładce poświęconej autorce w menu).Zapraszam do kliknięcia na

Nie pozostaje mi nic innego, jak życzy Wam miłej lektury :) Liczę na Wasze opinie w komentarzach!
Dravelia

16. Wyznania o północy

Zegar wskazywał północ, kiedy Annika w końcu zdecydowała się obudzić brata.
— Nico... — Potrząsnęła delikatnie jego ramieniem. Żniwiarz należał do osób, które mają lekki sen i nie potrzebował dużo czasu, by przejść w stan czujności.
— Tak, Annie? O co chodzi? — spytał spokojnie.
— Przepraszam, że tak w środku nocy... — zaczęła cicho.
— Nie przepraszaj — upomniał ją Nicodem i położył dłoń na jej jasnych, kręconych włosach. — Co się stało?
— Chcę pogadać.
Nicodem po krótkim namyśle wstał. Annika nie podejrzewała, że teraz zaproponuje jej ciepły kubek czekolady albo herbaty do rozmowy. Jeszcze nigdy jej nie zawiódł, jeśli o to chodziło. Mogła porozmawiać z nim na dosłownie każdy temat, nigdy nie odmówił jej tej pr,yjemności, nigdy nie wydawał się być znudzony jej wywodem, zawsze słuchał z uwagą i potrafił ją pocieszyć czy doradzić. To był jeden z powodów, dla których tak go kochała.
Annika nie myliła się.
— Herbaty?
— Jasne. Kocham cię, wiesz? — Uśmiechnęła się z ulgą, ale i ze smutkiem. Odwzajemnił gest z większym entuzjazmem niż siostra. Martwił się, bo zwykle była pogodna i wesoło uśmiechnięta, a w tym momencie przedstawiała swoją smutną, melancholijną wersję. Ostatni raz ją taką widział dwa dni przed ich śmiercią. Później nie pokazywała mu się w takim stanie.
Kilka minut potem bliźnięta siedziały przy kuchennym stole, każde z kubkiem gorącego napoju w dłoniach.
— Chcę ci w końcu powiedzieć, co się wtedy stało.
Nicodem zauważył, że ręce jej się trzęsą, a dolna warga drga, jakby lada chwila miała się rozpłakać. Musiały być to dla niej trudne chwile. Dostrzegł zbierające się w jej zielono-żółtych oczach łzy, które jednak nie popłynęły po policzkach blondynki. Uścisnął jej dłoń, by dac jej do zrozumienia, że ją wspiera, do niczego jej nie zmusza.
— Jeśli nie chcesz, nie musisz mi mówić. Nie będę miał ci tego za złe — powiedział łagodnie. Gwałtownie potrząsnęła głową.
— Powiem. Już najwyższy czas, przez pięć lat o tym nie wiedziałeś. Zasługujesz na prawdę. Zawsze mnie wspierasz... Do dziś wiedziałeś tylko, że skrzywdził mnie pewien mężczyzna i domyślam się, że podejrzewałeś, o co chodzi. — Spojrzała głęboko w oczy brata, szukając odwagi, by powiedzieć to, co leżało jej na sercu. Wzięła głęboki wdech. — Prawda jest taka, Nico, że zostałam zgwałcona. Dwa razy.

***

— Dlaczego tutaj przyjechaliśmy, Christopher? — spytała Victoire, przyglądając się ławicy niedużych, ale kolorowych rybek, które pływały w ogromnym akwarium z błękitną, przejrzystą wodą.
— Chcesz chyba, żeby twoi rodzice żyli jak najdłużej, prawda?
Uważnie obserwował jej zaniepokojoną twarz, zastanawiając się, jak ją uspokoić. Nie chciał nawet zaczynać rozmowy na ten temat, było to dla niego ciężkie. Nie rozumiał jej emocji, daleko mu było do współczucia, ale miał pojęcie o jej toku myślenia. Było wielu takich jak Victoire w kamerdynerskiej karierze demona.
— Kochasz ich, dlatego nie chcesz, żeby szybko umarli. Gdyby Żniwiarz i anioły, a na dokładkę jeszcze St. Morris ze swoim karabinem snajperskim weszli do twojego domu, nie zapomnieliby ich skrzywdzić, czego skutkiem mogłaby byc nawet śmierć. Thomas wie, gdzie mieszkasz; gdybyśmy tam wrócili, byłoby nieciekawie. Jestem pewien, że mają tam swoje czujki, ale również i nasza ekipa nie próżnuje. Aktualnie na miejscu jest Eunice. Na szczęście twoi rodzice wyjechali dziś na delegacje i niech bogom będą za to dzięki, ale w domu została jeszcze Sasha. Możemy ją wysłać na krótki urlop.
— A ten dom? — spytała, rozglądając się po wnętrzu. Białe panele w salonie kontrastowały z czerwonymi ścianami. Czarno-białe obrazy przedstawiały różne miejsca Londynu, takie jak London Eye, Tower czy pałac Kensington. Widać było, że gospodarz ma prawdziwą manię na punkcie tego miasta. Na jednej z półek znajdowały się same przewodniki po stolicy Anglii, na innej stanęły figurki: Tower Bridge, królowa Wiktoria, odlana z brązu makieta Trafalgar Square czy miniatura Big Bena. Na środku pokoju stała czarna, dwuosobowa kanapa ze skórzanym obiciem, a przed nią drewniany, lakierowany stół i duży ekran telewizora. Pustą przestrzeń między jasną, dużą kuchnią a salonem zajmowało akwarium. W pokoju dziennym, oprócz biblioteczki z angielską literaturą piękną, znajdował się czarny fortepian i ozdobiony skomplikowanym wzorem, pomalowany na biało kominek na drewno.
— Seth jest w pobliżu, zresztą zainstalował tutaj wymyślny system antywłamaniowy. Dodatkowo ta posiadłość jest chroniona w jeszcze inny sposób. Nasz wróg wie tyle, co ty, dlatego nie możesz zobaczyć tego, co jest za płotem i dalej, żeby nie mógł odkryć lokalizacji tego miejsca. Musisz jednak pamiętac, że żadne zabezpieczenia nie zagwarantują ci stuprocentowego bezpieczeństwa — przestrzegł ją Amarensis. — Teraz ja ci zadam pytania, Victoire. — Zaczekał, aż zaciekawiona na niego zerknie. Wtedy spojrzał głęboko w jej szare oczy, a dziewczyna poczuła się, jakby tym wzrokiem przewiercał ją na wylot. — Dlaczego zabroniłaś mi zabijać?
Milczała przez długą chwilę, aż Christopher zaczął się niecierpliwić. Dla niego jej zachowanie było niepojmowalne — okazywała litość osobie, która tylko na nią czyhała, osobie, która na polecenie Żniwiarza była gotowa ją skrzywdzić. Amarensis, jako demon, był inaczej skonstruowany. Zabijanie przychodziło mu z dziecinną łatwością, nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy ktoś zasługuje na życie, czy nie. Nie był w stanie nawet wyobrazić sobie, co czuła Victoire, kiedy na jej oczach umierali jej dwaj przyjaciele. On na jej miejscu nie potrafiłby się nie zemścić na Thomasie, lecz był demonem — w życiu widział już wiele śmierci, które niejednokrotnie sam zadawał. Jego psychika mordercy, przedstawiciela sił piekielnych, znacznie różniła się od mentalności niedoświadczonej, delikatnej i wciąż dojrzewającej Victoire.
— Bo i on jest człowiekiem. Jak ja. Ma prawo do życia. Przecież nie pracuje dla tego Żniwiarza z własnej woli, prawda?
— Tego nie wiemy — zauważył demon.
— Mniejsza o to. — Victoire machnęła ręką niecierpliwie. — Chodzi mi o to, że ja nie potrafię zabić człowieka. Nawet gdybym ci rozkazała, czułabym się za to odpowiedzialna, bo robisz to z mojej woli. Ja nie jestem demonem, Christopher, nie potrafię być bezwzględna. St. Morris też ma rodzinę, przyjaciół, mnóstwo ludzi, którzy prawdopodobnie będą za nim tęsknić. — Do jej oczu napłynęły łzy, a złożone na kolanach dłonie zaczęły się trząść, co zapowiadało płacz. — Tak jak ja tęsknię za Michaelem i Willem. Nawet nie byłam na ich pogrzebie. Nawet nie wiem, czy w ogóle ich znaleziono.
Łzy wypłynęły z jej szaroniebieskich oczu i szybko ześlizgiwały się ku podbródkowi, znacząc swoją drogę na policzkach mokrym śladem. Było jej przykro z powodu śmierci przyjaciół, czuła się winna. St. Morrisowi chodziło przede wszystkim o nią, więc dlaczego ofiarą padli ci dwaj nastolatkowie? Już nigdy nie zobaczy uśmiechu swojego byłego chłopaka, już nigdy nie usłyszy wypowiedzianego przez Willa żartu. Pociągnęła nosem i schowała twarz w dłoniach.
— Victoire. — Prawie czułym gestem Christopher odgarnął zasłaniające jej palce włosy za ucho, muskając przy tym pentagram na skórze. Mówił cicho i łagodnie, jak do małej, przestraszonej dziewczynki. Tak w tej chwili widział swoją panią — jak dziecko, potrzebujące wsparcia. — Twoja tęsknota i poczucie winy nie zwrócą im życia. Odeszli, żebyś ty została. Pożegnaj się z nimi na zawsze i żyj teraźniejszością, dobrze?
Pokiwała głową, chociaż nie przestała płakać. Tusz na rzęsach rozmazał się.
— Wiesz, Christopher, każdy człowiek zasługuje na drugą szansę — powiedziała, kiedy już jako tako się uspokoiła. — Nawet taki... Taki morderca jak St. Morris. — Blondynka spojrzała na swojego lokaja i dodała stanowczo: — Jeżeli złamiesz tę zasadę, to ja... — Przez chwilę się wahała, co powiedzieć. — To ja cię ukarzę.
Mężczyzna zsunął się z kanapy i przykląkł, kładąc prawą dłoń na piersi.
— Yes, my lady — odpowiedział miękko i ulegle.
Powiedziała: „człowiek”.

***

Nicodem był w szoku. Wpatrywał się z niedowierzaniem w siostrę, zesztywniały, poważny. Annika nie mogła kłamać. Nie okłamałaby go, jeżeli chodziło o taką sprawę. Przez sześć lat trzymała to w tajemnicy, dusiła w sobie. W głębi duszy ją podziwiał. Bardzo się zmieniła od czasów liceum — wtedy słaba psychicznie, stuprocentowo polegająca na bliźniaku nastolatka, teraz dojrzała, silna kobieta, zupełnie niepodobna do siebie sprzed lat, jednak mimo wszystko Nicodem wciąż myślał o niej jak o swojej młodszej, potrzebującej go siostrze. Kto mógł tak skrzywdzić najdroższą mu osobę?
Splótł jej zadbane palce ze swoimi i mocno uścisnął.
— Przepraszam, Annie — szepnął. — Przykro mi, że musiałaś przez cośtakiego przejść. Powinienem był się domyślić, co się stało i nie pozwolić ci się zabić. Powinienem był utrzymać cię przy życiu, a nie ginąć razem z tobą. Wybacz mi, siostrzyczko...
— Nico, nie ty jesteś tutaj winny. To ja powinnam ci wtedy powiedzieć, co się stało. Gdyby nie to, nie utknęlibyśmy pomiędzy światami.
Zapatrzyła się w czarną głębię wewnątrz kubka. Tak, to jej wina. Nie musiała mieszać do tego wszystkiego brata. Nicodem pozwalał jej mieć swoje tajemnice, ufał, że o poważnych sprawach sama będzie mu mówić. Korzystała z tej jego cechy przez ponad sześć lat, aż w końcu strach i ból ją przerosły. Zawiodła go.
— Nie mów tak. — Nicodem położył drugą rękę na głowie Anniki, okazując jej w ten sposób swoje wsparcie. Bardzo jej współczuł. — Jeśli chcesz, możemy na tym skończyć rozmowę i już nigdy nie wracać do tego tematu.
Potrząsnęła przecząco głową i otarła kilka łez, które wymknęły się spod powiek.
— Powiem ci wszystko tak, jak było. — Podniosła głowę. — Pierwszy raz był w liceum, w drugiej klasie, niedługo po naszych urodzinach. Wracałam od koleżanki, było już ciemno. Wtedy podszedł do mnie jakiś mężczyzna. Zaciągnął mnie w krzaki i sam wiesz, co zrobił. Wpadłam w depresję i dlatego zaczęłam chodzić do pani psycholog, ale mimo że potem wróciłam do normalnego stanu, nic jej nie powiedziałam o tamtym zdarzeniu. Drugi raz zdarzył się pod koniec października sześć lat temu, wtedy, kiedy przez dwa dni nie było cię w domu, w podobny sposób. W listopadzie spóźniała mi się miesiączka, więc zrobiłam test ciążowy. Okazało się, że miałam dziecko, które nosiło w sobie geny obcego mi człowieka. Załamałam się całkowicie i jeszcze tego samego dnia chciałam skoczyć, ale mnie powstrzymałeś.
Przez chwilę panowała cisza, przerywana tylko cichym łkaniem Anniki. Rozważywszy jej słowa, Nicodemus w końcu spytał:
— Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałaś?
— Za bardzo się bałam, jak może to zostać odebrane i... Nie chciałam nikomu sprawiać kłopotu — odparła ledwo słyszalnie.
— Głupia jesteś — stwierdził czułym głosem czarnowłosy. — Dla mnie nigdy nie będziesz kłopotem. Zawsze będziesz moją małą siostrzyczką.
Nieśmiały, ale szczery uśmiech ozdobił jej czerwoną od płaczu twarz.
— Nie przesadzaj, jesteś ode mnie starszy tylko o dwie minuty. I dziękuję, że mnie wysłuchałeś. Kocham cię.
— Ja też cię kocham, Annie. Chcesz jeszcze o czymś porozmawiać?
Zastanawiała się przez chwilęnad odpowiedzią, ale w końcu pokręciła głową.
— Jeszcze nie teraz. — Uśmiechnęła się tajemniczo i dopiła herbatę.

***

Łóżko było miękkie i wygodne, nic więc dziwnego, że Victoire obudziła się wypoczęta kilka minut po ósmej. Kiedy popatrzyła na cyferblat, przez chwilę nie mogła uwierzyć własnym oczom. Dlaczego nie obudziło jej ani brzęczenie budzika, ani głos Christophera? Rozejrzała się wokół.
Seth pozwolił jej zająć ten pokój o ścianach w ciepłym odcieniu brązu, z fototapetą panoramy Londynu. Zeszłego wieczora zauważyła, że wszystkie obrazy w tym domu przedstawiały różne oblicza stolicy. W sypialni znajdowało się łóżko, narożna szafa, która zawierała w sobie trochę ubrań dla nastolatki, biurko pod oknem dachowym, częściowo zapełnioną literaturą angielską biblioteczkę i pusty regał na drobiazgi. Mimo że skromny i nieduży, pokój był niewątpliwie przyjemny za sprawą siedzącego w kącie metrowego, pluszowego misia.
Zeszłego wieczoru Seth nalegał, by zatrzymali się w tym mieszkaniu na dłużej, dopóki nie rozwiąże się problem aniołów i Żniwiarza, co argumentował tym, że jego dom jest zabezpieczony przed nieproszonymi gośćmi i obserwowany przez jego podwładnych dwadzieścia cztery godziny na dobę. Victoire wolała nie wnikać w sprawę „podwładnych” Setha. Na jej pytanie, czy jej kilkudniowa nieobecność w domu nie zapokoi nikogo, odparł, że zmanipulowanie kilku osób nie będzie trudne. Postanowiono, że Christopher wraz ze swoją panią na jakiś czas zadomowią się u demona.
Victoire w pośpiechu wyskoczyła spod kołdry i podbiegła do szafy, przeklinając w myślach to budzik, to Christophera, to własną głupotę. Wzięła pierwsze z brzegu ubrania. Czuła się skrępowana, kiedy zdejmowała górę od pożyczonej piżamy i zakładała pożyczoną koszulkę.
— Co ty wyprawiasz, Victoire? — Akurat kiedy miała zastąpić miękkie, ciepłe spodnie do spania na zwykłe dżinsy, odezwał się zdziwiony demon. Dziewczyna zamarła i oblała się rumieńcem. Jak długo już tu był? Na szczęście była odwrócona tyłem do niego. Gdyby Amarensis „przez przypadek” zobaczyłby ją od przodu, kiedy się przebierała, zabiłaby go. Właściwie to nawet teraz miała ochotę go udusić, za to, że jej nie obudził. Jej policzki nie straciły jeszcze czerwonej barwy.
— Zbieram się do szkoły — odpowiedziała, hamując złość.
— Nigdzie dzisiaj nie idziesz. — Christopher założył ręce na piersi, demonstrując tym, że nawet spacer jest niemożliwy. — Nie zamierzam ryzykować twojego życia tylko dla edukacji. Tylko głupiec wyszedłby z domu po takiej akcji jak wczoraj.
— Nie chcę spędzić całego dnia w domu! — zaprotestowała gwałtownie, ale ucichła, zauważając utkwione w sobie łagodne, acz stanowcze spojrzenie demona. Westchnęła. Wiedziała, że czarnowłosy zabrania jej wychodzić dla jej własnego dobra. I być może dlatego, że się boi. Jednak przyznała mu rację — takie zachowanie byłoby nieodpowiedzialne, a ona chciała dożyć swojej osiemnastki.
— Obiecuję ci, że nie będziesz się nudzić. — Uśmiechnął się do swojej pani. — Co chcesz na śniadanie?

***

Nicodem wstał o wiele wcześniej niż zazwyczaj i, choć niewyspany, od razu zabrał się do pracy, zrobiwszy sobie wpierw kubek ulubionej kawy na rozbudzenie. Pił kawę przynajmniej raz dziennie, od szesnastego roku życia, kiedy to pokochał ten gorzkawy smak i przyjemny dla nozdrzy aromat. Mógłby kupować kawę tylko dla zapachu.
Zamierzał cały dzień poświęcić na przeglądanie zapisków dotyczących człowieka współpracującego z Catherine Hope. Annika jeszcze spała. Nie zamierzał jej budzić; niech odpocznie. Uśmiechnął się lekko, patrząc na jej sylwetkę. Pierś kobiety ledwo zauważalnie podnosiła się i opadała w rytm głębokiego oddechu. Nicodem był ciekaw, co jej się śni, jeżeli w ogóle ma jakieś sny. Na pewno coś miłego.
Spod łóżka, na którym siedział, wyciągnął grubą książkę. Wygrawerowane na grzbiecie i przedniej okładce litery lśniły złotem. Tom był przyjemny w dotyku, ale to, co Nicodem z niego odczytał, juz nie tak bardzo.
Na pierwszej stronie widniała podobizna wysokiego, atletycznie zbudowanego mężczyzny po trzydziestce. Miał krótko przystrzyżone ciemnoblond włosy, a na brodzie nieregularny zarost, orli nos, spiczaste uszy i wąskie spierzchnięte usta. Małe, brązowe oczy patrzyły chytrze. Na zapadniętych policzkach uważny obserwator mógł dostrzec dwie stare, niewyraźne blizny. Uwagę przykuwał tatuaż na szyi człowieka — ozdobny napis „Never”. Jego skóra byłatrochę ciemniejsza niż cera rodowitego Brytyjczyka, z czego Nicodem wywnioskował, że jedno z rodziców St. Morrisa jest obcokrajowcem.
Poniżej zdjęcia znajdowały się informacje na temat mężczyzny.

Thomas Adrian Iohannes St. Morris
data urodzenia: 20 kwietnia 1981 r., 9.41, Rzym
data śmierci: nieznana
przyczyna śmierci: nieznana
miejsce zamieszkania: Lomdyn, James Street 9/22
miejsce śmierci: nieznane
rodzina: matka Vittoria Lorenz, ojciec Robert St. Morris, stostry Ophelia St. Morris (ur. 9 marca 1985 r.), Felicia Wilkins (ur. 14 września 1990r.)

Krótki życiorys Thomasa znajdował się na kolejnej stronie. Nicodem dowiedział się z niego, że do piętnastego roku życia mieszkał w Rzymie, potem przeniósł się do Londynu, gdzie po skończył studia psychologiczne i jednocześnie przez rok pracował w restauracji w Soho. Obiecujący psycholog dziecięcy krótko po zdobyciu dyplomu wybrał inną drogę. Trudno powiedzieć, czym się zajmował, ale wyglądało na to, że podjąłby się teraz każdej pracy, która przyniosłaby mu korzyści materialne — stał się złodziejem. Jakie wydarzenie mogło spowodowac w nim taką zmianę?
Vilnius był też ciekaw, od jak dawna Thomas pracuje dla Żniwiarza i w jakich jest stosunkach z nim i Catherine. Zawarł z nią kontrakt, jest szantażowany?
Cicho zabrzmiał dzwonek telefonu, który Nicodem natychmiast wyciszył melodię. Spojrzał na ekran. Nieznany numer. Przez chwilę wahał się, czy odebrać. To mógł być kolega z pracy, jeden z nowo poznanych demonów albo, co gorsza, wróg Christophera.
Pozstanowił zaryzykować. Zawsze można udać, że to pomyłka. Nacisnął zieloną słuchawkę.
— Cześć, Nicoś — odezwał się zachrypniętym, ale wesołym głosem mężczyzna. — Wiesz, tak sobie chodziłem między kolegami po fachu i...
— Przepraszam, ale pan chyba pomylił numery — oznajmił stanowczo lekko przestraszony Żniwiarz. Na szczęście nic nie zdradziło jego niepewności.
— Nie, jestem pewien, że dzwonię do właściwej osoby, Nicoś. Nie pamiętasz?
— Nie bardzo. — Iluzyjna pewność siebie Nicodema uleciała. Już nie potrafił ukryć swoich emocji.
— Et hoc est mendacium! Ależ pamiętasz, przecież pracujesz ze mną. No, wracając do tematu, popytałem kilku shinigamich... — Nicodem dopiero teraz pojął, że rozmawia z Arthurem Pennyfatherem, swoim partnerem, z którym łączyły go czysto zawodowe relacje. Przez chrypę rozmówcy nie od razu rozpoznał głos. — ...i dowiedziałem się paru interesujących rzeczy. Jestem pewien, że cię to zaintrygowało, dlatego chciałbym się z tobą spotkać dziś o trzynastej w Hyde Parku, koło Serpentine. Dziś będzie tam niewiele osób, uwierz mi. — Zachichotał.
— Okej, ale... — Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo Pennyfather zaskoczył go swoim słowotokiem.
— Świetnie. Tylko weź parasol. I notatnik. Koniecznie. Mam ci tyle do powiedzenia, że padniesz z wrażenia i przez długi czas nie wstaniesz. Muszę kończyć. Bywaj, przyjacielu! — zakończył i rozłączył się, zanim Nicodem zdążył choćby otworzyć usta. Westchnął z lekkim zirytowaniem.
„Ciekawe, co tym razem wymyślił ten filozof od siedmiu boleści”.

3 komentarze:

  1. Zacznę od dupy strony, bowiem Arthur w tym rozdziale wprost mnie zauroczył! Zresztą, każda wstawka z Pennyfatherem jest genialna, już Ty dobrze o tym wiesz, bestyjko! Filozof od siedmiu boleści, dobre! XD Czyżby Nicodemus Vilnius powątpiewał w intelekt naszego myśliciela! Cóż powiedzieć, rezydencja Seth'a - cudo. Oczyma wyobraźni błąkam się po pokojach, często kręcę obok ogromnego akwarium, które mnie po prostu szczerze urzekło. Nie mniej, jestem zaskoczona wyznaniem Anniki, lecz, żeby to nie zabrzmiało... Spodziewałam się. Tak piękna dziewczyna, obiekt westchnień i pożądania wielu mężczyzn, co oznaczałoby, że nie jeden chciałby ją wykorzystać... Anniko kochana, tak bym Cię przyciągnęła do piersi i choć wiem, że po tej rozmowie z braciszkiem i po czasie, już z Ciebie zeszło, pokazałabym Ci nowy wymiar uczuć! Wiedz, że miłość niejedno ma imię, a pewien pan imieniem William z pewnością chciałby uchylić Ci przysłowiowe niebo! Idąc dalej... Moment, gdy Christopher musnął palcami pentagram na skórze Victorie...Och, czemu, ach czemu, mimo świadomości, że Oni nigdy nie będą razem, bo to bez sensu, wciąż mnie zalewa fala jakiegoś chorego podniecenia! On na pewno specjalnie, NA STO PROCENT, NA 669 %, specjalnie włazi Vicky do pokoju, gdy ta się przebiera. Zboczydło jedne, gumochłon. 3:> Demon life, co poradzisz... Poza tym, intrygujący fakt z podwładnymi Seth'a... Panicz na włościach. :D
    Reasumując; napisane jak zwykle przepięknie, kreacja dialogów, w których ani jednego słowa zbędnego, wszystko dopracowane z dbałością o szczegół, opisy pomieszczeń, jakiekolwiek opisy o dziwo nie budzą we mnie spazmów zazdrości, a jedynie i wyłącznie zachwyt, raczą mnie jak kawałek dobrego pierniczka mojej roboty!
    Choć żadnej w tym poetyckości, opisujesz to na tak wysoko prozatorskim poziomie, że tylko windą do nieba. Hail!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ave Julia!

      Tak bardzo go uwielbiasz... No to już wiem, co Ci sprezentować na następne urodzinki (dopiero we wrześniu :c) — miniaturkę o Arthurze! ;D Jak pamiętasz, Nico nie od razu polubił swojego partnera, więc owszem, wątpi. Poza tym ci dwaj znają się zaledwie tydzień :P

      Rezydencja Setha — zabiorę cię tu kiedyś. Mam możliwość podziwiania jej codziennie, o każdej porze, także zapraszam :D Akwarium pojawiło się, kiedy zupełnie spontanicznie postanowiłam obdarzyć Setha jakimś zboczeniem, oprócz tego wiadomego *lenny face* i motocykli. No i padło na rybki! Wujek hoduje, wujek pomoże się zapoznać z tematem. Rzetelność to podstawa! :D

      Annika. Annika. Jedna z osób, które są dla mnie największymi zagadkami. Niby jako jej twórca powinnam wiedzieć o niej wszytko, ale — tak jak Nico— pozwalam jej mieć swoje tajemnice i ona sama ujawnia je mi wtedy, kiedy zechce. W ciągu tych kilku miesięcy ewoluowała w mojej głowie, odkrywała przede mną swoje sekrety, a ja to wszystko spisuję w pamięci. A czy Will pomoże jej dostać się do nieba? Czytaj, czytaj, to się dowiesz :P

      Hm... Victoire i Christopher muszą być wyjątkową parą, skoro Ciebie to podnieca. W pierwotnej wersji między nimi miała mieć miejsce pewna sytuacja... Którą zresztą przeczytasz kiedyś na Wattpadzie. Jeśli się doczekasz :D Oczywiście, że robił to specjalnie. Przecież sama wiesz, że (prawie) każdy demon w tym opowiadaniu ma jakieś chore fantazje dotyczące ludzi, tylko nie wszystkie jeszcze się ujawniły *lenny face*

      A wiesz, Sethowi poświęcę osobne opowiadanie. Jak myślisz, które?

      Dziękuję bardzo za wszyściutkie miłe słowa dotyczące tego posta. Aż cieplej w tym łóżeczku (akurat Seth się do mnie przytulił, ale ciii...)

      Do następnego!

      Drav

      Usuń
  2. Hej,
    o tak ta rezydencja Setha wspaniała, a Anika i jej tajemnice...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń